wtorek, 22 lutego 2011

Trening czyni mistrza

Ten popularny slogan bardzo dobrze odnosi się do ćwiczeń przy przy rozpalaniu ognia. Jeśli coś robimy cały czas to po pewnym czasie dochodzimy do perfekcji w tej czynności. Od razu nasuwa mi się na myśl opowieść mojego dobrego kolegi, który opowiadał jak to z kilkoma znajomymi próbowali rozpalić ognisko. Panowie "survivalowcy" męczyli się z tym dłuższy czas marnując pół pudełka zapałek, a efektu bark. Fakt faktem warunki były ciężkie na tyle, że ktoś kto od święta rozpala ogień mógł sobie nie poradzić. Jakież było ich zdziwienie gdy dziewczyna mojego kumpla rozpaliła ogień w dosłownie kila chwil. Okazało się, że pracuje ona w budynku, który jest ogrzewany przy pomocy pieca kaflowego. W okresie zimowym codziennie rano musi najpierw napalić w piecu żeby normalnie egzystować.
Obecnie technika jest na takim etapie, że wiele osób nie potrafi posługiwać się zwykłymi zapałkami, ale po co skoro są zapalniczki i kuchenki z elektrycznym iskrownikiem. Ludzi wyręcza technologia i aż strach pomyśleć co by było gdyby jej zabrakło. 
Każde kolejne rozpalone ognisko pozwala nam zdobyć nowe doświadczenia, nauczyć się nowej techniki i sprawić, że rozpalanie za każdym razem jest szybsze i łatwiejsze. W warunkach przetrwania takie umiejętności są na wagę złota.

W ostatnią niedzielę wybrałem się do lasu w celu przetestowania nowego krzesiwka. Padający od kilku godzin drobny śnieg pokrył ziemię cienką warstwą białego puchu. Udałem się w miejsce gdzie wiatr był słabszy dzięki ukształtowaniu teren. W delikatnej niecce znajdowała się powalona i uschnięta sosna, która dostarczyła mi paliwa na ognisko.

Przy pomocy krótkich patyków o średnicy mniej więcej 1-2cm ułożyłem platformę na której miało płonąć ognisko. Jest to szczególnie ważne w warunkach zimowych, gdzie trzeba odizolować ognisko od wilgotnej ziemi. Postanowiłem powbijać w ziemię cztery małe patyki w przeciwległe końce platformy, żeby unieruchomić całą konstrukcję. Kilka razy mi się zdarzyło, że podczas krzesania ognia niechcący poruszyłem platformę i misternie ułożona podpałka rozsypywała się.
Następnie zebrałem i posegregowałem opał na trzy grupy: cieniutkie patyczki, grubsze patyki o średnicy max 1cm i cała reszta. Najważniejsze trzeba było sobie jeszcze przygotować. Mam na myśli podpałkę lub jak kto woli hubkę. Do jej wykonania użyłem kawałka gałęzi strugając ją wzdłuż przy pomocy ostrego noża. Uzyskane wióry od razu chowałem do kieszeni, aby nie zamokły.

środa, 16 lutego 2011

Kora brzozy nie potrzebna.

Niemal w każdym poradniku czy stronie internetowej kora brzozy jest wymieniana jako idealny materiał na podpałkę. Nawet gdy leje kilka dni z rzędu cieniutkie płaty kory z brzozy pozostają suche. Wystarczy nazbierać garść i kilka pociągnięć krzesiwa spowoduje jej zapalenie. Ale co jeśli w pobliżu nie ma tego materiału?
Istnieją w przyrodzie inne naturalne i łatwopalne materiały np. suche trawy, ptasi puch czy pałki trzciny, jednak zimą gdy śnieg szczelnie wszystko przykrywa trudno znaleźć coś sensownego i dodatkowo nie mokrego.

Jest jednak bardzo prosty sposób na hubkę, którą można wykonać posiadając dostęp do jakiegokolwiek drewna. Musimy w tym celu znaleźć suchą gałąź o średnicy większej niż 2 cm. Jeśli przez długi okres pada to szukamy takich gałęzi w dolnych partiach drzew iglastych, w tamtym miejscu powinny one być uschnięte. Nadają się także złamane drzewa, gałęzie, które nie leżą bezpośrednio na ziemi. Gdyby nawet były wilgotne należy zeskrobać zewnętrzną korę aż uzyskamy całkowicie suche drewno. Następnie skrobiemy gałąź po całej jej długości ostrym nożem. Powstają w ten sposób bardzo cieniutkie wióry, które w prosty sposób odpalą nam się nawet od krzesiwa szwedzkiego. Kiedy zetrzemy pewną ilość materiału warto go schować do kieszeni, niech się suszy. Ja testowałem ten sposób na sośnie i działa idealnie, ale podejrzewam, że każde inne drzewo sprawdzi się równie dobrze. Najważniejsze to znaleźć suchą gałąź.

Krzesać każdy może..

Nie ulega wątpliwości, że współczesne krzesiwa dają dużo więcej iskier  niż ich pierwowzory przed wiekami. Pomimo tego rozpalenie ognia np. szwedzkim krzesiwem wcale nie jest takie oczywiste. Obecnie panuje bardzo duża moda na survival, głównie przez programy Pana B.G. na discovery chanel. Jednak nie ma tam na dobrą sprawę nic edukacyjnego. Nie dowiedzieliśmy się jak rozpalić ogień krzesiwem pomimo, że to chyba już czwarty sezon jego przygód. Naoglądają się młodzi adepci trudnej sztuki survivalu w wykonaniu Gryllsa, biorą krzesiwo, idą w las i dupa z ogniska. Umiejętne rozpalanie ogniska krzesiwem to sztuka, którą trzeba opanować.
Będę się starał opisywać na tym blogu moje doświadczenia dotyczące rozpalania ognia różnymi metodami. Głównie będę używał krzesiwa szwedzkiego, ale nie zabraknie też innych metod. Jeśli wpadnie mi w ręce jakiś ciekawy "survivalowy" gadżet to także postaram się go tu opisać.

Życzę miłej lektury.